piątek, 27 stycznia 2017

...Życie...



Siedzę już prawie spokojna, pan P. jest blisko, więc jest dobrze. Ale co będzie jak pojedzie? Jak dam radę? Co będzie dalej?

Martwiłam się co zrobię jak mama wróci do domu, chciałam uciekać. A ona umarła... W niedzielę wieczorem zadzwonił brat, że jest w szpitalu i że z mamą jest bardzo źle. Poszłam tam, lekarz mi powiedział: stan krytyczny. Wiecie, że po lekarzach czy pielęgniarkach widać, że jest naprawdę źle? Że to „koniec”! Rozmawiają z Tobą w „inny” sposób, tak jakoś spokojnie, miło, współczująco. Mama zmarła w poniedziałek o 8:15.
Zaczęło się od awantury z panem P. Ja chciałam go mieć tu natychmiast, teraz, zaraz, a on miał już swoje plany. Czasami mam wrażenie, że to ja bardziej chcę, że to mi bardziej zależy... Że On tu przyjeżdża bo Go biorę „szantażem”... Nie chcę tak. Chcę aby On chciał być ze mną, z nami... Gdy w końcu „namówiłam” Go na przyjazd zaczęło się załatwianie formalności (musiałam zaczekać na brata, aż z pracy przyjedzie). Zakład pogrzebowy, USC, kościół, itd. W przerwie między USC a kościołem (bo kancelaria miała przerwę) mój braciszek poleciał do PZU żeby się dowiedzieć o odszkodowanie za śmierć mamy. Kurwa! Jeszcze mamy nie pochwał, a już po kasę pobiegł. Teraz się boję, że po „majątek” przyleci, że mnie stąd wywalą. Gdzie ja pójdę? Nie mam pieniędzy na mieszkanie, na opłaty, na nic. Jakby tatuś płacił alimenty to bym dała radę, a tak to co ja zrobię? Mam iść do domu samotnej matki? Nie przyjmą mnie, a nawet jakby przyjęli to zabiorą mi dziecko... Boję się! W poniedziałek ma przyjść pani z opieki w sprawie siostrzeńca bo moja mama była jego prawnym opiekunem i rodziną zastępczą. Jak by mi go przyznali to jakoś dalibyśmy radę, ale mam małe szanse, sama w trakcie rozwodu, bez pracy i kasy...A co najważniejsze, on nie chce tu być, on chce iść do brata.
A jak mi zabiorą dziecko?
Życie mi się wali i nie wiem jak się z tego wygrzebać. Wczoraj znowu usłyszałam od pana P., że to jego wina, że jakbym go nie poznała to nie byłabym teraz w czarnej dupie. Kiedy On zrozumie, że to nie przez Niego ale dla Niego?
Wczoraj był pogrzeb. I już po wszystkim, nie mam już mamy. Jestem sierotą. Zostało masę spraw do załatwienia, a pan P. jutro wraca do domu. Chciałabym, żeby tu został, nie na kilka dni, a na zawsze... Nie wyobrażam sobie co będzie jak on wyjedzie, jak zostanę tu sama...
Na tą chwilę faktycznie jestem w czarnej dupie. Nie wiem co będzie z mieszkaniem, nie wiem czy będę miała za miesiąc gdzie mieszkać... Może być jeszcze gorzej? Może!! I boję się, że będzie, a wtedy mnie już nie będzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz