niedziela, 15 stycznia 2017

Rzeczywistość....



Witam. Czuję się samotna! ON daleko, wszyscy inni mają swoje zajęcia, plany...A ja? A ja siedzę sama w domu i gapię się na bajzel dokoła.
Nie chcę mi się sprzątać, gotować, żyć. Dziś mam gorszy dzień, ostatnio dawno takiego nie było...Nie mogę sobie znaleźć miejsca, wszystko mnie drażni, syn mnie denerwuje samym wejściem do pokoju. Nie chcę tak się czuć, nie chcę taka być....
Jutro pierwsza sprawa rozwodowa. Pierwsza z wielu...Męskie ego to najgorsza cholera na świecie. Ja nie chcę być z nim, on nie chce być ze mną (nawet jakby mu zapłacili – cytat), ale nie pozwoli na to, aby to zakończyć na jednej czy tam dwóch rozprawach. Będzie prał brudy, żeby udowodnić wszystkim, że to on jest ofiarą, że taki biedny kochający mąż został zdradzony, że to wszystko moja wina. Wszystko zawsze było moją winą. Gdy w pracy mu nie szło - moja wina, bo on nie ma spokoju w domu. Gdy miał wypadek – moja wina, bo w domu nie było posprzątane i on się tym martwił. Gdy samochód się zepsuł – moja wina, bo nie zabrałam go do mechanika. Gdy przybrał na wadze - moja wina, bo daje mu za dużo jeść. Gdy jego rodzina wieszała na mnie psy – moja wina, bo jestem. Gdy nie było seksu – moja wina, bo nie jestem dla niego atrakcyjna wizualnie, bo nagle mu się gusta zmieniły, a on taki Adonis z bliźniaczą ciążą. Gdy dostałam w twarz – moja wina, bo byłam obok, za blisko ręki. Zawsze moja wina, bo nie ugotowane, bo nie sprzątnięte, bo za brzydka, bo za głupia, bo, bo, bo... Ile można? Gdy zaczęłam „szukać szczęścia” to też była moja wina, bo on taki dobry, taki wspaniały mąż. Wiecie jaka była najczęstsza reakcja znajomych jak się dowiedzieli, że się rozwodzimy? – przecież byliście takim zgodnym małżeństwem! Pozory, a tego co było w „środku” nie widział prawie nikt. O tym co się działo we mnie, nie wiedział nikt. Dlatego teraz jemu tak łatwo robić ze mnie zdradziecką kurwę, złodzieja, złą matkę... Nawet nie chcę myśleć ile osób mu w to wierzy.
Teraz wiem, że można żyć inaczej. Że nie tylko on się liczy, że i ja jestem ważna, że moje potrzeby mogą być na pierwszym miejscu. Że seks może być przyjemny i trwać więcej niż 5-10 minut i że nie polega na tym, że to jemu musi być dobrze w pierwszej kolejności. Poczułam się ważna, piękna, seksowna...Kochana! Ale cholernie się boję, że to się skończy, że to stracę. Boję się, że pan P mnie oszukuje, albo że przez własną głupotę i podejrzliwość go zniechęcę i stracę.
Od wczoraj kompletuje dokumenty na jutrzejszą rozprawę i to na pewno nie pomaga w odzyskaniu lepszego humoru. Nie pomogło też to, że moja bratowa która nie odzywała się do mnie od kilku miesięcy wczoraj postanowiła mnie „pouczać” w sprawie mojego odwiedzania mamy w szpitalu. O nie! Każdy tylko nie ona. Byłam wczoraj ze znajomymi na spacerze w parku, na pysznym obiedzie i było lepiej, a potem zadzwoniła ona i wszystko zepsuła. No żeby ją... Dziś przez nią nawrzeszczałam na syna. Powiedziałam mu o dwa słowa za dużo i od razu ich pożałowałam. Dziecko się popłakało... No co ja poradzę, że mnie szlag trafia jak słyszę od niego, że ciocia mu powiedziała, że może do nich przyjść a ani razu go nie zaprosili. Ba mój brat już mu nawet dwa razy powiedział, że jego prezent urodzinowy czeka na niego u nich w domu, ale oczywiście zaproszenia nie było. Dziecko czeka, ja już nie wiem jak mu to tłumaczyć i dziś nie wytrzymałam i powiedziałam prawdę, po czym usłyszałam: „złamałaś mi serce”... Ehhh. Mój syn czasami mówi o sobie „jestem beznadziejny”, ale to chyba ja jestem beznadziejną matką i osobą...

3 komentarze:

  1. Jesteś w traumatycznie trudnym momencie życia, więc daj sobie prawo do słabości, do błędów... do tych dwóch słów za dużo.
    Twój syn musi widzieć w tobie człowieka...a nie super matkę- robota. A jeśli złamałaś mu serce... trudno. Twoje też jest złamane. Powiedziałaś mu prawdę.
    Co do męskiego ego....zgadzam sie w 100%... to jest niewyobrażalny motor, który pcha ich w największą życiową zawziętość. Jeśli poczują się zranieni, odrzuceni....nienawidzą, niszczą, krzywdzą bez opamiętania. Sowo kompromis nie istnieje.
    Staraj się... dbać o siebie w tym wszystkim. Nie daj sobą manipulować. Teraz jesteś bardzo krucha i łatwo rozbić cię na kawałki.
    Trzymaj się!!!!

    Zapraszam do mnie www.myslitery.pl/ ciebie szczególnie do działu- filozofia codzienności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Głowa do góry! Zrób coś w końcu dla siebie - jeśli poradzisz sobie że sobą, dasz radę że wszystkim ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze trzeba wiedzieć, że będzie dobrze - nie wierzyć, tylko wiedzieć :) bo tak będzie.
    www.blog017.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń